To już prawie koniec moich corocznych podsumowań roku poprzedniego. Dwa dni temu dostaliście pierwszą część "Nie przegap! - TOP10 Polska 2011", w których mogliście zapoznać się z płytami z miejsc od 10 do 6, które MOIM zdaniem nie powinny zostać przegapione przez słuchaczy polskiego rapu. Dzisiaj druga część, w której poznacie 5 najbardziej niedocenionych i najbardziej zasługujących na docenienie w Polsce płyt, które wyszły w 2011 roku. A już za dwa dni to, na co radomscy czytelnicy czekają najbardziej - "TOP5 Radom 2011". Ja zachęcam aby za dwa dni zajrzały tu również osoby spoza Radomia, bo na pewno znajdą na tej liście coś co ich zainteresuje.
A teraz zapraszam już do zapoznania się jakie płyty w minionym roku przeszły najbardziej niezauważone w naszym kraju.
5. Mroku
"Bajki robotów"
Chciałem zacząć pisanie o tej płycie od tego jak
zetknąłem się z rapem Mroka...ale wyszło tego dwa akapity o
docelowej objętości opisu płyty. Piszę więc od nowa.
Rapem Mroka raczę się od kilku ładnych lat. Będzie 5
lub 6. I już na samym początku stałem się jego fanem. Teraz to
chyba można nazwać psychofaństwem, bo jak inaczej nazwać to, że
kupiłem "Mroczne nagrania" w wersji pierwszej i później
w reedycji, która od wydania pierwszego różniła się jedynie
formą wydania? I tak samo będzie z najnowszym albumem reprezentanta
koszalińskiego Bla-Bla. Wersję, która ukazała się na nielegalu
zamówiłem w pierwszym dniu kiedy było to możliwe. Wersję legalną
(tym razem już z dodatkowymi numerami) kupię na dniach, jeśli
tylko jeszcze znajdę w Empiku albo MediaMarkcie. Dlaczego?
Dlatego, że Mroku robi rap wymagający, a od kilku lat
właśnie taki najbardziej lubię. Lubię posłuchać gościa, który
chce przekazać ciekawe rzeczy w ciekawy sposób, który na dodatek
zmusi mnie do móżdżenia. Poza tym siedzi mi głos tego MC, który
wykorzystywany jest przez niego najlepiej jak to tylko możliwe. Jego
teksty wciągają jak Jumanji i tak, jak z tamtej planszówki, równie
ciężko z nich "wyjść". Do tego Mroku ma świetny
instykt do wybierania bitów. Na "Bajkach robotów" znów
to udowodnił, wybierając spośród paczek z podkładami Mahyna
(główny producent płyty, reprezentant Bla-Bla) i Bob Aira bity,
idealnie pasujące do tematyki utworów.
A już zapowiedział, że pracuje nad kolejnym albumem.
Ja czekam, a ty?
4. Tomasz
Andersen "Wbrew wskazówkom"
Koncept
albumy mają to do siebie, że albo się je lubi, albo nie. Ja na
szczęście należę do tej pierwszej grupy. Dlatego cenię takie
produkcje jak: "Zimy EP", "Noc", "Wspomnienia
z domu umarłych" i jeszcze kilka innych. W roku 2011 do tej
listy dopisałem "Wbrew wskazówkom" Tomasza Andersena,
znanego również jako Roszja. Nie dość, że jest to koncept album,
to w dodatku futurystyczny. Płyta opowiada o realizowaniu przez
doktora nazwiskiem Tomasz Andersen, zamówniena dla pewnej znanej
osobistości. Zamówieniem jest...kobieta o konkretnej specyfice
(zarówno wygląd jak i wykonywana profesja oraz charakter). Co ma to
wspólnego z przyszłością? Otóż rzecz dzieje się we Wrocławiu
w roku 2071, a zamówiona kobieta nie będzie wzięta z domu
publicznego czy z ulicy. Skąd? Nie będę psuł zabawy tym z was,
którzy zdecydują się tę produkcję sprawdzić.
A
sprawdzić ją naprawdę warto. Klimat tej płyty budują świetne
podkłady, które wbrew futurystycznej tematyce płyty mają w sobie
sporo z...przeszłości. Oczywiście jest to wymieszane z delikatną
elektroniką i innymi smaczkami sugerującymi, że mamy do czynienia
z brudną, zagraconą przyszłością. Płyta wciąga, jak dobry film
trzymający w napięciu, po intrze chcemy posłuchać pierwszego
pełnego tracka, po nim kolejnego i tak dalej. Po to, aby dowiedzieć
się jak rozwinie się fabuła tego krążka. Muszę tu powiedzieć,
że jedno wysłuchanie płyty to za mało. Historia jest na tyle
zakręcona, że wymaga kilku(nasto)krotnego odsłuchania. Za każym
razem odkrywa się coś nowego, co wcześniej jakoś umknęło uwadze
naszych uszu. Zdecydowanie polecam. Szczególnie tym, którzy szukają
nowej jakości w polskim rapie. Chyba nie muszę mówić, że nie
powinno się słuchać tej płyty inaczej niż w całości? Co
najmniej pierwszych kilka razy. Jak z książką, którą czytamy od
deski do deski, a później wracamy do wybranych, ulubionych wątków.
Lub czytamy znów w całości.
3. Gadabit
"Gadabit"
Gadabit
to przeciwwaga dla innej płyty z tej listy, która w tym zestawieniu
zajmuje miejsce pierwsze. Gadabit to krakowski skład, który tworzą:
Indo, K-oui i Qban. Ich płyta była dla mnie największym muzycznym
zaskoczeniem roku. Niby w 2010 słyszałem singiel "Uniesienie",
który zrobił na mnie bardzo duże wrażenie ze względu na mega
pozytywny przekaz oraz styl nawijacza Indo, jednak nie spodziewałem
się, że cała płyta będzie utrzymana w tak ciepłym klimacie.
Kiedy ściągnąłem płytę i włączyłem na odsłuch kopara mi
opadła. Nigdy wcześniej nie myślałem, że taki rap w Polsce może
powstać. Nie ma tu kawałka, który nie byłby naładowany pozytywną
energią. Zarówno w tekstach jak i muzyce. Pomaga w tym styl Indo,
który nie boi się zabaw słownych, a słuchając go ma się przed
oczami wiecznie uśmiechniętego gościa z mega przyjaznym
nastawieniem do świata i ludzi.
Tę
obserwację (usłyszację?) potwierdzają klipy Gadabitów. Zarówno
na "Uniesieniu" jak i późniejszych "Gadadadaj"
i "Fresh" Indo i reszta składu przekazują przez monitor
tyle dobrej energii, ile często nie potrafią dać inni raperzy
podczas koncertów. Ostatni wymieniony numer jest chyba najlepszą
wizytówką krakowian, która pokazuje jaką zajawką kipią ci
wiariaci. Ta płyta jest wprost idealna na poprawę humoru, po prostu
nie ma możliwości aby przy tych 17 numerach nie mieć banana na
japie!
Gadabitów
oraz przeciwników ściągania płyt z internetu uspokajam –
niedługo po pobraniu płyty z neta pobiegłem do sklepu, aby
zaopatrzyć się w legalny nośnik.
2. Miuosh
"Piąta strona świata"
Miuosh
płytą "Piąta strona świata" kupił mnie w całości. A
nawet nie płytą, a wypuszczonymi przed nią singlami. Wcześniej
jakoś niezbyt słuchałem jego produkcji (poza mega "Ciepuo"
i kilkoma numerami z "Pogrzebu"), w zeszłym roku
nadrobiłem zaległości i zostałem fanem. Ma charakterystyczny
głos, dzięki któremu nie można go pomylić z nikim innym. Nawija
z energią, co w połączeniu z dobrze dobranymi bitami każe bujać
głową tak, że później ciężko jest ją zatrzymać! Mimo bardzo
wysokiego poziomu rapów Miuosha, jest on bardzo niedoceniany przez
słuchaczy. Taka płyta jak "Piąta strona świata" powinna
znaleźć dziesiątki tysięcy nabywców. Tutaj każdy numer mógłby
być singlem i nie chodzi mi o to, że są one chwytliwe i trącające
popem. O nie! Po prostu wszystkie one są kozackie, a co bardzo
ważne, w zdecydowanej większości są to solowe numery śląskiego
MC. Goście, owszem, pojawiają się na płycie, jednak tylko w 6 z
16 kawałków.
Trzeba
powiedzieć, że rap Miuosha każe ruszać głową nie tylko do
bujania. Teksty tego rapera niosą ze sobą coś więcej niż tylko
charakterystyczny głos i energię. Tematyka płyty jest dosyć
szeroka: od rapu o rapie (m.in. zajebisty "Patos") przez
lokalny patriotyzm ("Nie zapomnij skąd jesteś" z Paluchem
i Jr. Stressem i "Piąta strona świata" z Janem "Kyksem"
Skrzekiem) i dorastanie ("Chronos") aż do życia na
Śląsku ("Anioły"). I przy więkoszści z tych numerów
ruszyć głową trzeba również w znaczeniu myślowym. Kto jeszcze
nie sprawdził, sprawdzać!
1. Haju
& Złote Twarze "Międzyświat"
Haju
to raper, który moim zdaniem najlepiej w Polsce przekazuje w swoich
numerach uczucia. Jego numery aż od nich kipią. W jego głosie
słychać smutek, tam gdzie powinno być go słychać. Ból - tam
gdzie jego tekst mówi o ciężkim doświadczeniu. Złość - tam
gdzie inaczej się nie da. Radość...radości mało w jego tekstach
słychać. Ale przyznać trzeba, że Haju nie byłby tym samym Hajem
gdyby na haju rzucał pełne szczęścia wersy. Choć oczywiście nie
znaczy to, że mam nadzieję, że życie będzie mu regularnie
dokopywać, abym mógł raczyć się jego emocjonalnymi przekminkami.
Bardzo,
ale to bardzo, w przekazywaniu tych uczuć pomaga mu duet producencki
Złote Twarze z Lublina. Ich bity, pełne melancholii i klimatu,
pasują do tekstów Haja tak dobrze jak ogórek kiszony do wódki.
Ich współpraca zaczęła się na EPce "Jawosen" z 2007
roku i trwa owocnie do dzisiaj. Najnowszym zaś wynikiem współpracy
tej trójki jest album "Międzyświat", który dla mnie
zdecydowanie należy do TOP 5 polskich płyt AD 2011. Wszystkich. Bez
podziału na legal i nielegal.
Tytułowy
"Międzyświat", to metafora oznaczająca płaszczyznę,
która pozwala człowiekowi na ucieczkę od problemów codzienności.
Każdy ma inny "Międzyświat". Dla jednego będzie to
śmiganie na desce, dla innego tworzenie firgurek z modeliny, a dla
jeszcze innego pisanie wierszy. Dla Haja i Złotych Twarzy taką
płaszczyzną jest tworzenie muzyki. Pięknej muzyki. Nie boję się
tego określenia. Moim "Międzyświatem" jest pisanie
wierszy, dzięki którym wygrałem konkurs Haja i teraz mogę dumnie
reprezentować ten album, nosząc koszulkę "Międzyświat".
1 komentarz:
Ciekawe zestawienie, ale Mroku to ziomuś tutaj odpada, rozczarowanie zdecydowanie... Gadabit jeszcze mogę zrozumieć, choć u mnie nawet do TOP50 się nie załapał.
Co do Człowienia, broniłem "27 Dni Później", bo to dobra płyta, tyle że... nie mająca w sobie tego czegoś. Dobry rap, do dobrych bitów, ale na trzy razy i wracać raczej się nie chce. Co innego "Człowiek z Krwi i Kości", który jest jak dla mnie ZAJEBISTĄ płytą, z 2009, a ja właśnie do niej wróciłem i katuję niemiłosiernie.
Prześlij komentarz