sobota, 21 stycznia 2012

Moje odkrycia roku 2011 - miejsca 5-1

To już ostatnia część pierwszego z moich dorocznych podsumowań w tym roku. Były już wyróżnienia i miejsca 10-6 więc nadszedł czas na miejsca od 5 do 1. Jesteście ciekawi kto został moim największym odkryciem roku 2011? A już za dwa dni pierwsza z dwóch części podsumowania "Nie przegap! TOP 10 Polska 2011".












5.  Yelawolf

Wydziarany, biały raper, który wygląda jakby cierpiał na anoreksję. Skąd więc bierze tyle powera w swoich numerach?! Po bitach pływa jak skuter wodny po morzu. Wypuścił dwie EPki i dwa longplaye (w tym "Radioactive" w 2011roku), a ja znam z nich jedynie "Arena Rap EP". A jednak to wystarczyło żebym umieścił reprezentanta Alabamy w 10 moich odkryć zeszłego roku. Na tej produkcji nie ma słabego numeru, a każdy kolejny jest lepszy niż poprzedni. Jeśli nie chcecie uwierzyć mi w to, że Yelawolf jest kozakiem, to może przekona was to, że został on zwerbowany przez samego Eminema do jego wytwórni. Wszak Em słabiaków nie bierze, c'nie?

4. Mac Miller
Jaranie się tym, niespełna dwudziestoletnim, kotem z Pittsburgha rozpoczęło się na ostro w końcówce roku 2010, ja jednak nie byłbym sobą gdybym wówczas posłuchał jakiegoś tracku tak hajpowanego rapera. Kiedy jednak na początku 2011 roku Pehu udostępnił jego numer na facebooku postanowiłem stestować. Chwilę później zasysałem jego kolejne mixtape'y (Pehu, mój internet chciał Ci podziękować, bo w tamtym czasie miał mało możliwości, aby coś zassać). Zajarany. To, co ten dzieciak robił w wieku lat 17-18 to jest po prostu miazga. A przecież dopiero zaczyna. Jeśli w dalszym ciągu będzie robił takie postępy to niedługo stanie się ważną postacią sceny za oceanem. Rok 2011 przyniósł mu pierwsze legalne wydawnictwo, "Blue slide park", który co prawda nie przebił wcześniejszych mixtape'ów, ale jednak odniósł już spory sukces. Widać po tym, że wciąż jest zapotrzebowanie na rap luźny, bez napinki i...tworzony przez białych. Mega  talent!

3. Mayer Howthorne
Jedyny (nie licząc Kindred The Family Soul z wyróżnień) artysta na liście, który nie rapuje. Choć i tym, jak mówi wikipedia, się zajmował, używając ksywki Haircut. Rapowych jego kawałków nie było mi dane usłyszeć (ktoś coś?), ale to co usłyszałem na początku 2011 roku sprawiło, że natychmiast zwróciłem większą uwagę na tego piosenkarza. Pierwszym jego utworem, który usłyszałem był tytułowy numer z debiutanckiej płyty, "Strange arrangements". Bardzo fajny, soulowy głos, który jednak różni się od typowych głosów w tym rodzaju muzyki. Tekst również niczego sobie. Po sprawdzeniu płyty doszedłem do wniosku, że przesłucham ją w ciągu roku na pewno jeszcze wiele razy. Później wyszła EPka, na której znalazłąy się covery 6 różnego rodzaju piosenek. Mistrzostwem było to, co ten artysta zrobił z energetycznego "Don't turn the lights on" Chromeo. Powstała genialna pościelówa, której można słuchać w kółko tak, jak i oryginału. Również w 2011 roku Mayer Hawthorne wypuścił swój drugi długogrający album zatytułowany "How do you do", który jedynie umocnił jego pozycję na tej niekomercyjnej stronie muzycznej sceny. Jeśli miałbym wymienić jakiś słaby utwór tego artysty...nie powiedziałbym nic. Jego płyt słucha się w całości, od A do Z, od deski do deski, od początku do końca. A później bardzo często włącza się je od nowa.

2. Pete Philly
Drugie miejsce należy do drugiego w moim rankingu przedstawiciela kraju innego niż USA. Pete Philly to artysta pochodzący z Holandii. Styczność z jego muzyką miałem w roku, bodajże, 2009 kiedy to poznałem album "Mindstate" projektu Pete Philly & Perquisite, jednak po kilkukrotnym odsłuchaniu ten zacny materiał poszedł zapomnienie. W zeszłym roku na profilu fb Dub FX'a znalazł się wpis, że Pete Philly (nie skojarzyłem, że to ten od płyty „Mindstate”) zamierza raz w tygodniu udostępniać swój jeden darmowy kawałek. A ponieważ jestem zawsze głodny nowej muzyki, postanowiłem sobie te numery pobierać (wszak były darmowe!). No i ściągnąłem, i...tak sobie leżały.
W tym roku natknąłem się na jakimś blogu na wpis o albumie „ONE” tegoż artysty. Postanowiłem się z nim zapoznać (zapominając o tym, że mam na dysku te darmowe numery z roku 2010) i...odpłynąłem! Numer „Let it go” z refrenem śpiewanym przez Alaina Clarka leciał na ripicie chyba ze sto razy! Piękna produkcja. Nie jest to typowy rap, ponieważ Pete Philly od momentu rozpoczęcia swojej przygody z muzyką bardzo ewoluował. Śpiewny głos, wpadająca w ucho i zostająca w głowie muzyka, bardzo dobre teksty no i rap, o którym Pete nie zapomniał i od którego nie zamierza się odcinać – to wszystko sprawia, że album „ONE” uważam za jeden z najciekawszych w roku 2011. I na pewno jeden z tych, które po prostu poznać trzeba!
Oczywiście odświeżyłem sobie również jego wcześniejsze produkcje, już ze świadomością, że stworzył je ten sam Holender.

1. Big K.R.I.T. (King Remebered In Time)
Co prawda pierwszy raz usłyszałem go pod koniec 2010 roku, ale te 3-4 kawałki, to było zdecydowanie za mało, aby móc uznać go za jedno z moich odkryć tamtego roku. Na początku 2011 zaznajomiłem się z jego albumem "K.R.I.T. Wuz here". Od tamtej pory wiedziałem. Wiedziałem, że będzie niezwykle ciężko, aby ktokolwiek mógł zmieść go z pierwszego miejsca "Odkryć roku 2011" w moim rankingu. A numery takie jak "Hometown hero" (dobrze myśli ten, kto skojarzył ten numer z piosenką "Hometown glory" Adele, ponieważ refren jest identyczny, a co więcej - fragment utworu Adele został zsamplowany u Big K.R.I.T.a), "Children of the World" czy "Viktorious" ukazują jak kozackim MC i producentem jest ten Afro-Amerykanin.
Powiem jedynie, że pierwszym numerem, jaki w tym roku włączyłem na youtube było właśnie "Hometown Hero", ale w wersji z sesji nagraniowej ze studio. Wersja ta jest dłuższa płytowej, a dodatkowo ma w sobie więcej energii. W tym roku ukazał się jego album "The return of 4eva", w całości wyprodukowany przez bohatera tego wpisu, który jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że to Big K.R.I.T. jest moim największym rapowym odkryciem roku 2011.

Brak komentarzy: