Po
sześciu latach od solowego debiutu i wielu życiowych perturbacjach,
powrócił reprezentant Bandy Unikat i ZDR, TPS. Przez ten czas
radomianin stał się dla słuchaczy ulicznego rapu postacią niemal
kultową. Każdy, podczas słuchania jego płyt i gościnnych numerów, śledził jego perypetie z policją i każdy życzył
szybkiego powrotu na wolność gdy raper siedział za kratkami.
Myliłby się jednak ten, kto myśli, że dla TPSa pobyt w zakładzie
karnym wiązał się z przerwą od hip-hopu. Oczywistością jest to,
że cały czas pisał on tam nowe zwrotki i numery. Nagrał też,
przez telefon, kawałek „Tylko i wyłącznie”, który, odświeżony
i na innym bicie, znalazł się na wydanym w listopadzie solowym
albumie „Wielokrotnie karany”.
Włączając drugą płytę TPSa przede wszystkim nie należy spodziewać się świetnej techniki i mega progresu jeśli chodzi o nawijkę. Pod tym względem jest dokładnie tak, jak było za czasów ZDR czy Bandy Unikat. Flow jest więc proste, niewymagające, momentami wręcz toporne, co dla fanów nowej szkoły będzie nie do przełknięcia. Jeśli jednak ktoś będzie w stanie to zaakceptować, to z pewnością zauważy jak bardzo ten nieskomplikowany sposób dostarczania treści pasuje do zawartości tekstów TPSa i jego gości. Dzięki temu album zyskuje na autentyczności i z większą siłą trafia do odbiorcy – czy to się mu podoba czy nie.
Zawartość
merytoryczna nie wychodzi praktycznie poza ramy ulicznego rapu. Pojawiają się
więc klasyczne już, i chyba coraz mniej znaczące dla słuchaczy,
hasła typu „jebać policję”, „śmierć kurwom i frajerom –
wolność ludziom i złodziejom” i wiele innych. To wszystko dla
odbiorcy brzmi jak niepotrzebny przerywnik, coś jak na
freestyle'owych bitwach „ej, ziomek, weź to, sprawdź to” czy
„elo, elo, sprawdzaj jak tu lecę, joł...”. Ani w tym treści,
ani to nic ciekawego czy innowacyjnego. Tak, wiem, że kanon
ulicznego rapu rządzi się swoimi prawami, ale odgrzewany po raz
setny, ten sam kotlet z tymi samymi przyprawami po prostu nie ma
prawa dobrze smakować.
Coby
jednak nie mówić i nie pisać, trzeba przyznać, że oprócz
typowo ulicznych numerów („Wielokrotnie karany”, „Łatwo,
dużo, szybko”, „Połączenie do ulicy” i kilka innych) na
„Wielokrotnie karanym” znajdzie się również parę jointów
mniej lub bardziej wymykających się tej konwencji. Wśród nich
wyróżnia się singlowa „Cisza”, która pokazuje drugie,
rzadziej pokazywane oblicze TPSa – rapera wrażliwego na to, co
dzieje się wokół niego, który czasem musi dać ujście skrywanym
gdzieś emocjom i uczuciom. „Chemia” to z kolei nietypowy, bo
rapowany z trzech różnych punktów widzenia, lovesong. Pierwsza
zwrotka, to wersy gościa siedzącego za kratami skierowane do swojej
kobiety, druga należy do owej kobiety (w której rolę wciela się
Zazia), a trzecia należy do kumpla koleżki z pierwszej szesnastki,
który ma nadzieję pozostać na wolności z rodziną. Zdecydowanie warty uwagi, dający do myślenia pomysł. Duży props.
Muzycznie
też bez większych zaskoczeń. Tytuz (odpowiedzialny za 12 bitów)
na swoim poziomie, do którego przyzwyczaił i poniżej którego nie
schodzi; Wola pokazał (zarówno podkładami, jak i gościnką w „To
co ja gram”), że jest chyba lepszym bitmejkerem niż raperem, a
jego podkłady do „Cierni” czy „Krainy cienia bloków” należą
do lepszych z płyty. Obracamy się cały czas w typowo ulicznym
sosie, od którego po pewnym czasie trzeba po prostu odpocząć, zwłaszcza, że "Wielokrotnie karany" to 17, trwających ponad 3 minuty, numerów. Dla oddanych fanów pewnie wciąż będzie to za mało, będąc jednak obiektywnym, można było odrzucić dwa-trzy najsłabsze zdaniem autora numery. Ogólna ocena płyty na pewno poszłaby delikatnie w górę.
„Wielokrotnie
karany” ukazuje niejako dwa oblicza autora. Z jednej strony mamy
bezwzględnego TPSa, który cały czas idzie ścieżką, która
wiodła go już za kratki i jakby nie ucząc się na błędach, nie
zamierza z niej zboczyć krocząc ku samodestrukcji. Patrząc jednak
szerzej, dostajemy też obraz człowieka wrażliwego, może trochę
zmęczonego przypiętą mu etykietką flagowej postaci ulicznego rapu
w Polsce. Człowieka tragicznego, który zmierza na spotkanie,
nieznanego mu jeszcze, przeznaczenia.
4/6
Kup album na http://www.mcrecords.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz