poniedziałek, 4 listopada 2013

Recenzja: KęKę "Takie rzeczy"

Pierwsze numery KęKę pojawiały się w 2005/2006 roku na, świętej pamięci, gronie. To tam, w grupie "Radomski rap", pojawiały się takie kawałki, jak: "A jak", "Tiru riru", "Gdzie jest kumpel", czy "Iju iju". Już pierwszymi udostępnianymi jointami Kędzior zyskiwał sobie, nomen omen, grono słuchaczy. Póki co z Radomia i okolicznych miejscowości, jednak wydawało się być jedynie kwestią czasu, kiedy o tym charakternym radomskim raperze usłyszy reszta kraju.

Trwało to kilka lat, w trakcie których Kędzior wypuścił takie sztosy, jak: "Na sztuKę", "Nie jestem dżentelmenem", czy "Sentymental". Pojawił się na producenckim albumie Zbyla, a wreszcie został wybrany przez Aptaun do pierwszej edycji akcji Aptaun Support. Wydawało się, że legalny debiut jest na wyciągnięcie ręki. Może i był, ale nie doszło do wydania płyty w Aptaun. W zeszłym roku Kę został jednym z Młodych Wilków popkillera. Wtedy był już dość mocno kojarzony poza rodzinnym miastem. Niedługo po tym, pojawiło się zdjęcie rapera z Sokołem i wszystko stało się jasne. Debiutancki album ukaże się nakładem PROSTO..

Przez tych kilka lat w podziemiu, KęKę dał się poznać jako bezczelny typ, który wprost mówił, że puszcza kobietę przodem żeby patrzeć jej na dupę. Kobieciarz, który potrafi się też otworzyć i pojechać sentymentalnie, nie tracąc przy tym nic ze swojego podziemnego, naznaczonego chlaniem, sznytu. Patriota lokalny i krajowy, który bez ogródek nawija, że "nic piękniej nie pachnie, niż twoich wrogów trupy", albo "jak masz polską krew na rękach, to zawiśniesz". U części słuchaczy pojawiły się obawy czy na płycie wydanej w największym polskim labelu hip-hopowym, usłyszymy tego samego, prostego, szczerego i bezczelnego rapera.

Częściowo zostały one rozwiane wraz z ujawnieniem tracklisty, kiedy to okazało się, że na "Takich rzeczach" znajdą się wcześniej opublikowane numery: "Nie wiedziałaś", "Iskra", "Jeden kraj". Dwa ostatnie powinny się obowiązkowo znaleźć na każdej trackliście przygotowywanej z okazji 11. listopada. Oba te numery zdecydowanie należą do czołówki polskich patriotycznych numerów, a KęKę ewidentnie prezentuje tutaj mistrzowską formę tekściarską i raperską. "Nie wiedziałaś", to z kolei KęKę w wersji kobieciarz, który rzuca kilka wersów wielokrotnie powtarzanych przez fanów jak np. "na sikorki zawołanie: nananana", "serio nie wiem na co one wszystkie idą / ani look, ani hajs, a tym bardziej kurwa miłość / ale ty, karuzelę kręcim ostro / pierdolić ring, brakakaka #mordor".
Dobrą formę Kę prezentuje na całej płycie. Kolejny numer mocno naznaczony przywiązaniem do narodu polskiego to "Krucjata", który jest jeszcze dosadniejszy niż "Iskra" i "Jeden kraj" razem wzięte. Ten numer, to idealny kawałek do ekranizacji którejś z książek Komudy, zaczynając na świetnie pasującym do sarmackiej konwencji, bicie Urbana, a na tekście z wersami typu: "Niech skamle, niech błaga, nie zważaj, pruj / bramy piekeł otwieramy, dostarczamy dusz!" kończąc.

Właśnie kończę czytać "Decoded" Jaya-Z. Pan Carter pisze tam m.in., że rap to jest sztuka kontrastów. Tezę tę potwierdza KęKę, który na "Takich rzeczach" umieścił typowo zabawowe numery jak "Nie wiedziałaś", czy "Trasa (BraKaKa)", a z drugiej strony mocno zaangażowane, niosące poważne treści jak "Jeden kraj" lub mega osobiste "Dziękuję". Dostajemy typowo Kękowe jointy jak "Ja się pytam", w których Piotrek nawija szorstko i bezkompromisowo, a z drugiej strony nawinięte luźno jak baggy "Dużo nie trzeba", czy "Zostaję" przesiąknięte osiedlowym patriotyzmem.
Na koniec największe zaskoczenie na płycie, którym jest numer "Sama powiedz". Nie wiem, czy słyszałem wcześniej tak osobisty i ekshibicjonistyczny kawałek KęKę. Dostajemy tu inną, najczęściej niewidoczną twarz radomskiego rapera, który chciałby mieć obok kobietę i żyć w zwiazku, ale przez naprawdę grube przejścia w przeszłości czuje obawę, czy to może się udać. Jeśli znasz kawałki takie, jak "Nie jestem dżentelmenem", to nie spodziewasz się po Kę numeru takiego, jak "Sama powiedz". Wali emocjami w ryj jak Kliczko.

Gospodarz jest na płycie ewidentnie w formie. Gorzej natomiast z producentami. Ewidentnie czuć, że KęKę najlepiej odnajduje się na bitach Tytuza, LuckyLoopa i 2stego, z którymi współpracował już w przeszłości. Szkoda, że od tych beatmaker'ów na płycie dostajemy w sumie 5 bitów. Oprócz nich bardzo dobre rzeczy dali na "Takie rzeczy" Czarny, Zioło i Lanek, z których zwłaszcza bity tego pierwszego świetnie współgrają z tekstami Kę. Zdecydowanie odstaje od reszty bit Lucricausa, a ten od Pawbeats chyba zbyt mocno zalatuje plastikiem. Fajnie brzmi za to crunkowy bit Milionbeats w "Z boku", choć do reszty pasuje trochę jak pięść do nosa.

Jeśli ktoś po debiucie KęKę oczekuje stylu, do jakiego raper przyzwyczaił, wypuszczając w poprzednich latach masę luźnych numerów, na pewno się nie zawiedzie. Dostajemy tu rap od prostego faceta, który z pazurem nawinie numery patriotyczne. Takiego, który bezkompromisowo zapyta, gdzie jest jego hajs, ale z drugiej strony otworzy się i nawinie bardzo osobiste i dojrzałe wersy. "Takie rzeczy" to nie jest rap od linijki, wygładzony i świecący jak milion monet. To rap szorstki, niejednokrotnie bez rymów (znak rozpoznawczy KęKę) i ociekający brudem. Na pewno jest to jedna z lepszych płyt w tym roku w Polsce. A czy można było lepiej? Niech każdy odpowie sobie na to pytanie sam.
 5/6



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

zgadzam się w pełni z recenzją, jednakże JA po przesłuchaniu płyty troche się zawiodłem, kę u mnie na suchaaawach świeży nie jest, męcze go od lat i czekam na kolejne joye i razem z wydaniem tej płyty już czułem, ze będzie niedosyt. Nie umiem tego wytłumaczyć ale klimat boas, kokę, czy takich kozaków jak "to co ważne "czy "jak dla mnie" będzie cięzki do powtórzenia. Płyta hula w hurwę, powoli się przekonuje ale narazię mega się nie jaram jak przed laty kiedy wyczekiwało się nowej kawaliny :)

KęKę 3 387 odtworzeń

pozdro z lastfm :D
/BUMCYK /PYWYLYKY