wtorek, 11 grudnia 2012

Recenzja: Ster/BL "Być sobą"

To, co lubię w Sterze to fakt, że ma on świadomość tego, że raperem jest co najwyżej średnim, a mimo to wciąż nagrywa kolejne numery i albumy. A w tych nagraniach słychać jakąś szczerość i zajawkę. Właśnie dlatego mam nadzieję, że „Być sobą” na bitach BLa, to nie ostatni projekt Stera jaki dane będzie mi usłyszeć. Zwłaszcza, że brzmi on naprawdę przyjemnie, mimo nie zawsze łatwych wersów. Ale po kolei.


Być sobą” - sam tytuł sugeruje, że to album, na którym autor będzie dużo mówił o sobie. I faktycznie tak jest, Ster wybrał się na wycieczkę w głąb siebie i postanowił opisać swój charakter (nie skupiając się przy tym jedynie na zaletach) i zachowania w różnych sytuacjach. Nie boi się nazwać samego siebie wrednym egoistą, który nie przejdzie obojętnie obok pięknej kobiety. W ogóle wrzucenie numeru „Bywam wredny” na początek playlisty było bardzo dobrym zabiegiem, bo dzięki temu słuchacz szybko dowiaduje się rapu jakiej osoby słucha.

Najcięższym tekstowo numerem jest „Wiara”. Ster nie pozostawia tu śladu wątpliwości, co do tego jaki jest jego stosunek do religii. Oczywiście nie poprzestaje na powiedzeniu „religia nie jest spoko”, tylko podaje swoje argumenty, a z niektórymi z nich naprawdę ciężko się nie zgodzić: „Symbole nie leżą mi coś zbytnio / szczególnie gdy robią z tego jatkę krwistą / mamy więcej wojen w imię religii / która często bardziej niż człowiek krzywdzi”. Mnie ten numer bardzo kojarzy się z „Być może” z zeszłorocznej płyty „Bajki robotów” koszalińskiego rapera, Mroku.
Warto też zwrócić uwagę na jedyny numer, w którym pojawiają się goście. Seba i Emikae nawinęli w „Herkulesie”, nawiązując do słynnych Dwanaście Prac Herkulesa. Oklepany temat zmagania się z problemami, jakie rzuca nam pod nogi życie, został ugryziony z troszkę innej strony. Może nie jest to coś super świeżego, ale samo porównanie jest naprawdę dobre.

Ster nie uniknął choroby, która toczy rodzimych raperów – drobnych błędów językowych, z których najbardziej razi mnie ten w języku angielskim: „Omijam tę grę, wolę te na PS3 / tam słyszę częściej, że I'm win”. Na szczęście ilość tych błędów nie jest zatrważająca i nie przekracza dopuszczalnej ilości. Momentami przeszkadza drobna wada wymowy Stera, jest to jednak coś, co trudno zmienić, więc ciężko Jacka o to winić.
Innym minusem „Być sobą” jest długość. A raczej krótkość. Co prawda na album składa się 12 tracków, ale 4 z nich to remixy, a dwa to intro i outro. Dostajemy więc tak naprawdę jedynie 6 oryginalnych numerów, a to trochę mało. Szkoda, bo dzięki bitom BLa album brzmi naprawdę przyjemnie. Ogólnie wydaje mi się, że Ster najlepiej odnajduje się na takich właśnie, spokojnie snujących się podkładach. Tempo 90bpm pozwoliło mu pokazać chyba wszystko, co na tamtą chwilę miał do zaoferowania.

Byś sobą” początkowo uznałem za najlepszą płytę w dyskografii Stera. Teraz, po kilku miesiącach, już pewny nie jestem. Gdyby było nie 6 numerów + 4 remixy, a 10 + 4, to nie miałbym wątpliwości. Oczywiście o ile wszystkie numery stałyby na poziomie tych, które na „Być sobą” się znalazły. I jeśli produkcją zająłby się w całości BL.

4-/6

Brak komentarzy: