środa, 17 września 2014

Recenzja: Radomskie Mocne "Bez filtra" przedpremierowo!

Radomskie Mocne to legendarna marka papierosów, które produkowane były w radomskich Zakładach Tytoniowych. Od taty, który tam pracował i który je palił, wiem, że naprawdę były mocne i obecnych papierosów raczej nie ma co porównywać z tamtymi. Teraz Żołnierz niejako próbuje wskrzesić tę markę, ale już w odniesieniu do rapu. Już po samej okładce widać skąd wzięła się inspiracja. Bardziej widocznego nawiązania do Radomskich Mocnych, papierosów, chyba już nie można było wykonać. A jakie mają być Radomskie Mocne rapsy? Szczere do bólu, dosadne i...mocne właśnie. Czy takie są? Sprawdzałem to przez ostatnie kilka tygodni, a wnioski są następujące.


Cóż, po pierwsze płyta Radomskie Mocne „Bez filtra” brzmi po prostu bardzo profesjonalnie. Wokale z bitami są naprawdę dobrze zmiksowane, a całość zmasterowana w sposób o niebo lepszy niż poprzednia płyta Żołnierza („Pod bity”). Tutaj należą się ciepłe słowa dla B-2, który był odpowiedzialny za oba te wymagające i niezwykle ważne procesy powstawania całej płyty (tylko „Fastmotion” było miksowane w Nagrywarka Studio). Swoją pracę wykonał on na tyle dobrze, że już po przesłuchaniu dwóch pierwszych numerów wiadomo, że od strony produkcji technicznej materiał nikogo w uszy kłuć nie będzie. Jakby nie słuchać, nie byłoby to możliwe bez świetnej roboty Pneumonii, który odpowiada za 95% produkcji na „Bez filtra” (bit do „Protestu” wysmażył AnS). Bas wali tak, że gdy słuchałem płyty w samochodzie to na światłach wyglądało to tak jakbym miał hydrauliczne zawieszenie.

Do inspirowanych mocno zachodnioamerykańskim i dirthysouthowym brzmieniem bitach, idealnie pasują tak zgrane już w rapie clapy. W swoim podkładzie tego patentu użył Ans, a i pochodzący z Ostródy Pneumonia od nich nie uciekał. Słuchając nie ma się jednak wrażenia nadmiaru tego elementu. Większość bitów przynajmniej ociera się o będący w ostatnich miesiącach na topie trap, jednak jest to zrobione z takim wyczuciem, że nawet osoby uciekające od tego rodzaju rapu jak najdalej, spokojnie mogą „Bez filtra” słuchać i na pewno znajdą tam wiele brzmień dla siebie. Postawienie na takie właśnie produkcje jest dość odważnym ruchem Żołnierza, ze względu na fakt, że w Radomiu będzie on przecierał nową ścieżkę. Jak zareagują na to słuchacze ciężko w tej chwili stwierdzić, poczekajmy kilka tygodni.

Wpływ na odbiór powinien mieć jednak fakt, że Żołnierz na tych nietypowych bitach odnalazł się idealnie. Jest trochę przyspieszeń, trochę spowolnień czy też modulacji głosu, która daje ciekawy i świeży efekt. Żołnierz nie jest wirtuozem techniki, ale jest raperem na tyle świadomym swoich niedoskonałości i na tyle doświadczonym, że dostosowuje swoją nawijkę pod każdy bit, albo przynajmniej wybiera takie, co do których wie, że sobie na nich poradzi. Dzięki temu słychać pewność w jego głosie podczas rapowania kolejnych tekstów.

A te wbrew pozorom, które mogą tworzyć dość bangerowe brzmienia, wcale nie są imprezowe. O ile otwierającą płytę „Próbę mikrofonu”, zgodnie z tytułem można traktować jako delikatną przystawkę do głównego dania, to dalej jest już o wiele mocniej. Dużo miejsca zajmuje polityka, poruszana w takich numerach jak „Ćmy”, do których porównywani są polscy politycy. W tym, i kilku innych, kawałkach temat polityki pojawia się raczej ogólnie, ale za to w „Proteście” dostaje się już konkretnej osobie. Marek Suski jest tu personifikacją polityków, o których Żołnierz rapuje, że nie mają jaj, są patolami i że niszczą kraj spychając coraz bardziej w dół tych, których mieli reprezentować i o których mieli dbać. Czyli o nas, zwykłych, szarych ludzi. Mocno i dosadnie, ale takie jest zdanie zdecydowanej większości młodych Polaków. A właśnie ich głosem są raperzy.

Dlatego też Żołnierz nawija na płycie o tym, co go otacza i o czym głośno mówić trzeba. Do tych rzeczy należy bieda, o której słyszymy choćby we wspomnianym „Proteście” czy „Welcome tu”, w którym punktuje też hipokryzję i kreowaną na pokaz religijność rodaków („W Biedronkach robią zakupy na kredyt / tuż po zbijanych piątkach z księdzem u spowiedzi”). Ogólnie obraz Polaków, który zostaje na płycie nakreślony nie napawa optymizmem: przesadzamy z alkoholem, bo chcemy choć na chwilę zapomnieć o kłamliwych politykach, biedzie i informacjach, którymi karmią nas media („Rodzona matka odbiera dziecku życie / w szale i bez skrupułów wmawia, że to porwanie / kto do cholery teraz wyjaśnić mi może / dlaczego taka suka jeszcze nie płonie na stosie?!”).

W „Fastmotion”, najlepszym numerze na płycie, Żołnierz komentuje coraz częściej pojawiające się niepokojące informacje o gwałceniu dzieci i o religijnych wojnach, które obejmują swoim zasięgiem coraz większe rejony naszego świata. Niby każdy to wie, ale często jest tak, że zwracamy na dany problem uwagę dopiero wtedy, kiedy ktoś o nim głośno powie. Żołnierz zwraca uwagę na takie sprawy na „Bez filtra” i chwała mu za to. Bo świat nie stanie, abyśmy mogli się czemuś przyjrzeć. Świat pędzi coraz szybciej i potrzeba dużo odwagi aby samemu świadomie w tym biegu przystanąć i rozejrzeć się dookoła.


Dwa zamykające płytę numery „Wszyscy chcą iść do nieba” i „Nowa nadzieja” trochę zmieniają jej wydźwięk i dają na koniec wiarę w to, że może być inaczej, lepiej. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie tak dopiero na tamtym świecie, ale już tutaj. Bo, jak rapuje Żołnierz w ostatnim numerze na płycie, „Nadal jest nadzieja w nas / nowa nadzieja w nas tkwi”.

5-/6

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dziwne, że nie wspomniałeś nic o "bez filtra" z Samurajem, który się dość mocno wybija z płyty

Anonimowy pisze...

Samaraj zajebiście wypadł, ma zadatki na dobrego MC, a za mało o nim słychać. Powinien chyba więcej działać.