Radomskie Mocne to legendarna marka
papierosów, które produkowane były w radomskich Zakładach
Tytoniowych. Od taty, który tam pracował i który je palił, wiem,
że naprawdę były mocne i obecnych papierosów raczej nie ma co
porównywać z tamtymi. Teraz Żołnierz niejako próbuje wskrzesić
tę markę, ale już w odniesieniu do rapu. Już po samej okładce
widać skąd wzięła się inspiracja. Bardziej widocznego nawiązania
do Radomskich Mocnych, papierosów, chyba już nie można było
wykonać. A jakie mają być Radomskie Mocne rapsy? Szczere do bólu,
dosadne i...mocne właśnie. Czy takie są? Sprawdzałem to przez
ostatnie kilka tygodni, a wnioski są następujące.
Cóż, po pierwsze płyta Radomskie
Mocne „Bez filtra” brzmi po prostu bardzo profesjonalnie. Wokale
z bitami są naprawdę dobrze zmiksowane, a całość zmasterowana w
sposób o niebo lepszy niż poprzednia płyta Żołnierza („Pod
bity”). Tutaj należą się ciepłe słowa dla B-2, który był
odpowiedzialny za oba te wymagające i niezwykle ważne procesy
powstawania całej płyty (tylko „Fastmotion” było miksowane w
Nagrywarka Studio). Swoją pracę wykonał on na tyle dobrze, że już
po przesłuchaniu dwóch pierwszych numerów wiadomo, że od strony
produkcji technicznej materiał nikogo w uszy kłuć nie będzie.
Jakby nie słuchać, nie byłoby to możliwe bez świetnej roboty
Pneumonii, który odpowiada za 95% produkcji na „Bez filtra” (bit
do „Protestu” wysmażył AnS). Bas wali tak, że gdy słuchałem
płyty w samochodzie to na światłach wyglądało to tak jakbym miał
hydrauliczne zawieszenie.
Do inspirowanych mocno
zachodnioamerykańskim i dirthysouthowym brzmieniem bitach, idealnie
pasują tak zgrane już w rapie clapy. W swoim podkładzie tego
patentu użył Ans, a i pochodzący z Ostródy Pneumonia od nich nie
uciekał. Słuchając nie ma się jednak wrażenia nadmiaru tego
elementu. Większość bitów przynajmniej ociera się o będący w
ostatnich miesiącach na topie trap, jednak jest to zrobione z takim
wyczuciem, że nawet osoby uciekające od tego rodzaju rapu jak
najdalej, spokojnie mogą „Bez filtra” słuchać i na pewno
znajdą tam wiele brzmień dla siebie. Postawienie na takie właśnie
produkcje jest dość odważnym ruchem Żołnierza, ze względu na
fakt, że w Radomiu będzie on przecierał nową ścieżkę. Jak
zareagują na to słuchacze ciężko w tej chwili stwierdzić,
poczekajmy kilka tygodni.
Wpływ na odbiór powinien mieć jednak
fakt, że Żołnierz na tych nietypowych bitach odnalazł się
idealnie. Jest trochę przyspieszeń, trochę spowolnień czy też
modulacji głosu, która daje ciekawy i świeży efekt. Żołnierz
nie jest wirtuozem techniki, ale jest raperem na tyle świadomym
swoich niedoskonałości i na tyle doświadczonym, że dostosowuje
swoją nawijkę pod każdy bit, albo przynajmniej wybiera takie, co
do których wie, że sobie na nich poradzi. Dzięki temu słychać
pewność w jego głosie podczas rapowania kolejnych tekstów.
A te wbrew pozorom, które mogą
tworzyć dość bangerowe brzmienia, wcale nie są imprezowe. O ile
otwierającą płytę „Próbę mikrofonu”, zgodnie z tytułem
można traktować jako delikatną przystawkę do głównego dania, to
dalej jest już o wiele mocniej. Dużo miejsca zajmuje polityka,
poruszana w takich numerach jak „Ćmy”, do których porównywani
są polscy politycy. W tym, i kilku innych, kawałkach temat polityki
pojawia się raczej ogólnie, ale za to w „Proteście” dostaje
się już konkretnej osobie. Marek Suski jest tu personifikacją
polityków, o których Żołnierz rapuje, że nie mają jaj, są
patolami i że niszczą kraj spychając coraz bardziej w dół tych,
których mieli reprezentować i o których mieli dbać. Czyli o nas,
zwykłych, szarych ludzi. Mocno i dosadnie, ale takie jest zdanie
zdecydowanej większości młodych Polaków. A właśnie ich głosem
są raperzy.
Dlatego też Żołnierz nawija na
płycie o tym, co go otacza i o czym głośno mówić trzeba. Do tych
rzeczy należy bieda, o której słyszymy choćby we wspomnianym
„Proteście” czy „Welcome tu”, w którym punktuje też
hipokryzję i kreowaną na pokaz religijność rodaków („W
Biedronkach robią zakupy na kredyt / tuż po zbijanych piątkach z
księdzem u spowiedzi”). Ogólnie obraz Polaków, który zostaje na
płycie nakreślony nie napawa optymizmem: przesadzamy z alkoholem,
bo chcemy choć na chwilę zapomnieć o kłamliwych politykach,
biedzie i informacjach, którymi karmią nas media („Rodzona matka
odbiera dziecku życie / w szale i bez skrupułów wmawia, że to
porwanie / kto do cholery teraz wyjaśnić mi może / dlaczego taka
suka jeszcze nie płonie na stosie?!”).
W „Fastmotion”, najlepszym numerze
na płycie, Żołnierz komentuje coraz częściej pojawiające się
niepokojące informacje o gwałceniu dzieci i o religijnych wojnach,
które obejmują swoim zasięgiem coraz większe rejony naszego
świata. Niby każdy to wie, ale często jest tak, że zwracamy na
dany problem uwagę dopiero wtedy, kiedy ktoś o nim głośno powie.
Żołnierz zwraca uwagę na takie sprawy na „Bez filtra” i chwała
mu za to. Bo świat nie stanie, abyśmy mogli się czemuś przyjrzeć.
Świat pędzi coraz szybciej i potrzeba dużo odwagi aby samemu
świadomie w tym biegu przystanąć i rozejrzeć się dookoła.
Dwa zamykające płytę numery „Wszyscy
chcą iść do nieba” i „Nowa nadzieja” trochę zmieniają jej
wydźwięk i dają na koniec wiarę w to, że może być inaczej,
lepiej. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie tak dopiero na
tamtym świecie, ale już tutaj. Bo, jak rapuje Żołnierz w ostatnim
numerze na płycie, „Nadal jest nadzieja w nas / nowa nadzieja w
nas tkwi”.
5-/6
2 komentarze:
Dziwne, że nie wspomniałeś nic o "bez filtra" z Samurajem, który się dość mocno wybija z płyty
Samaraj zajebiście wypadł, ma zadatki na dobrego MC, a za mało o nim słychać. Powinien chyba więcej działać.
Prześlij komentarz