wtorek, 18 czerwca 2013

Recenzja: GDZ "Rozpoznanie"


GDZ – raper, który maczał palce, a nawet całe dłonie, w powstaniu takich radomskich klasyków, jak „Pierwsze skrzypce”, czy „Prozaika” Czterech Koron. Raper, który w swoich numerach stawia na tekst. Raper, który w czasach, gdy wielu krytykuje trueschoolowy rap, wciąż się go trzyma, świadomy tego, że w tym właśnie jest dobry. Raper, który pomimo zbliżających się 30 lat na świecie i 15 w rapie, wciąż jest mocno niedoceniany nie tylko w kraju, ale i we własnym mieście. „Rozpoznanie” to już 7. płyta w jego dorobku (wliczając „Pierwsze skrzypce”).

Płyty słuchałem mocno przez ostatnie dwa dni. Co w tym czasie usłyszałem na „Rozpoznaniu”? Otóż, przede wszystkim, potwierdzenie, że GDZ jest raperem w pełni świadomym tego, co i jak chce powiedzieć. Dzięki temu, że pisze chyba najlepsze teksty w radomskim podziemiu, praktycznie każdy numer niesie ze sobą wiele treści. Jak sam nawija na albumie: „Zawsze jest do czego się przyczepić / ja nie krzyczę haseł, które łatwo rozumieją dzieci. / Nie to nie ja jestem od spełniania fantazji / o życiu na krawędzi, kokainie i gandzi.” Płyta oferuje słuchaczowi dość szeroką (jak na 10 numerów) paletę tematów: polityki i problemów społecznych takich, jak bieda czy nałogi, przez podróż po ludzkich charakterach, aż po miłość (Defaris!). Duża część numerów na płycie jest gorzka i przebija przez nie pewien żal i pretensje do świata i otoczenia #”Naiwność”. Bardzo łatwo jest autorowi uwierzyć i przyjąć jego słowa kiwając potakująco głową, bo choć numery przepełnione takimi uczuciami nagrywał już dawno (choćby wciąż mój ulubiony, „Bez zobowiązań”), to teraz rapuje je gość, który przeżył niejedno rozczarowanie i zawód. Z kawałków na płycie bije jednak pewien optymizm (ukryty np. w tych wersach: „Przejadę się jeszcze nie raz na nadziejach / bo warto mieć je zawsze, tu wątpliwości nie mam”), nawet w tych „smutnych numerach”, w których Sebastian czuje się najlepiej. 

Z drugiej strony na „Rozpoznaniu” dostajemy odrobinę bragga w postaci numeru „Fitness” z linijkami takimi, jak: „Wzory do naśladowania mam tu na plakatach / waleczny jak Zulu na ulicach #Afrika Bambaataa”. Nawet jednak ten numer napisany jest w taki sposób, że jest mega motywatorem, będąc jednocześnie braggowym jointem. Najluźniejszy kawałek na płycie to z kolei rap o rapie, a więc „Kocham rap” z gościnnym udziałem Lesuaffa. Zwrotka Lesia jest ustawiona chyba zbyt cicho w stosunku do bitu, przez co numer trochę traci. Dodatkowo utwór ten nie wyróżnia się niczym na tle podobnych kawałków, których tak wiele powstało w PL rapie – trochę o ubraniach, trochę o rapowych idolach i o tym jak to się stało, że zaczęło się rapować. 

Lekki minus zapisuję też za płytową wersję znanego już wcześniej numeru „Chyba się nie zrozumieliśmy”. Początkowo miał się on znaleźć na EPce nagranej na kradzionych, mainstreamowych bitach ze Stanów. Do powstania tego materiału jednak nie doszło, a utwór doczekał się nowego bitu, który stworzył Defaris. I choć sam kawałek, jak i ten boom-bapowy, oldschoolowy bit, są naprawdę zajebiste, to jednak ten numer większą moc miał w pierwszej, dostępnej cały czas na youtube, wersji. „Chyba się nie zrozumieliśmy” to zresztą nie jedyny kawałek, który znany był słuchaczom od jakiegoś czasu. To samo tyczy się też: „Sumy wszystkich strachów” (na płycie również z nowym bitem Defarisa), „Dobrych rzeczy”, czy świetnego „Pancerza”. 

 O ile ktoś może się przyczepić do GDZa, poruszanej na płycie tematyki oraz tego, jak gorzka ona jest, o tyle już techniki nie ma się co czepiać. Seba wirtuozem może nie jest, ale nie jest też na nią uodporniony. Jeśli ktoś lubi #tagi, to znajdzie ich na „Rozpoznaniu” kilka, co prawda nie tyle co u Bisza, VNMa czy Zeusa, ale za to naprawdę dobrych. Znajdą się i lekkie przyspieszenia i zmiany intonacji – choć i jedno i drugie w ilości nie powalającej na kolana. 

Za bity na płycie odpowiedzialni są: Defaris (3), Phonetic's, Tytuz i BL (po 2) oraz PTK (1). Wszystkie bity trzymają odpowiedni poziom, choć zdarza się, że jakiś sampel jest już doskonale znany dzięki jego wcześniejszym użyciom przez innych producentów. Szczególnie przykuwają do głośnika podkłady z: „Naiwności”, za który odpowiadają Phonetic's, „Fitness” Defarisa, czy oba bity BL: „Pancerz” i „Smutny numer”. W zdecydowanej większości muzyka fajnie współgra z tekstami i flow GDZa. Tylko „Chyba się nie zrozumieliśmy” pozostawia uczucie, że można było lepiej. Ale to tylko dlatego, że wcześniej ukazała się wersja na innym bicie, który mocniej ciągnął tekst.

Nie ukrywam, że chciałbym, żeby „Rozpoznanie” dało wreszcie Sebie zasłużone uznanie słuchaczy. Nie tylko tych radomskich. Czuję jednak, że tak się nie stanie, a płyta znów przejdzie bez odpowiedniego echa. Z drugiej jednak strony nie jest to też opus magnum tego rapera, cały czas czuję, że ma on jeszcze rezerwy, uwolnienie których jest jedynie kwestią czasu. O ile wcześniej, z braku poczucia bycia docenionym, Seba nie da sobie spokoju. Ale to, aby się tak nie stało jest już w rękach, a raczej uszach, słuchaczy.

4+/6

Brak komentarzy: